w-krainie-słów...

Tahereh Mafi - Dotyk Juli

Antyutopia, dystopia. Ta dwa pojęcia występują teraz w wielu książkach. Jednak nie jest to gatunek, który dopiero co powstał. Jedną z takich książek może być Rok1984 Orwella. Tylko trzeba przyznać, że w dzisiejszych czasach książki mają w sobie o wiele więcej fantastycznej treści niż kiedyś.

 

Julia Ferrars od dwustu sześćdziesięciu czterech dni jest zamknięta w małej i zimnej celi. Porzucona przez rodziców, wykluczona przez społeczeństwo. Jest sama. Za jedyne towarzystwo służy jej stary notes i połamane pióro. Jednak pewnego razu do jej celi trafia Adam. Chłopak, który jej nie pamięta. Który myśli, że jest wariatką. Jednak czy wszystko z pozoru wydaje się takie jak jest?

 

W końcu postanowiłam sięgnąć po dotyk Juli. Ugięłam się pod presją. Na wszystkich portalach literackich, blogach książka kusiła. Jednak szale przeważyło,że jest to książka października w Blogowym Klubie Książki [KLIK]. 

 

Przyznaje, że na początku fabuła lekko się ciągnęła. Jednak z każdą kolejną stroną było coraz lepiej. W swoim debiucie Mafi przedstawia świat za kilkadziesiąt,kilkaset...Czytelnik nie jest w stanie dokładnie określić w jak dalekiej przyszłości to się dzieje. Ale to nie jest ważne. Mafi zwraca uwagę na silną osobę/jednostkę, która najpierw „mydleniem oczu”, a następnie zastraszaniem przejmuje władze. Komitet Odnowy miał być nowym początkiem, nadzieją, ratunkiem. A okazał się bezwzględnym uchem mającym na celu podporządkowanie pojedynczej jednostki, jak i całego społeczeństwa.

 

Nadzieja bierze mnie w ramiona i trzyma w swoich objęciach, ociera mi łzy i mówi, że dziś, jutro, za dwa dni wszystko będzie dobrze, a ja jestem na tyle szalona, że ośmielam się w to wierzyć.

 

Styl autorki jest specyficzny, jednak mnie przypadł do gustu. Przekreślane słowa, które niektórzy mogą uważać za marnotrawstwo papieru, są ciekawe i bardzo oddziaływają na psychikę czytelnika. Pozwalają poczuć te same uczucia co główna bohaterka. Skrzywdzona, porzucona, poharatana – takie słowa przychodzą mi na myśl, gdy o niej myślę. Zawsze samotna. Przeklęta przez los. A może jednak pobłogosławiona?

 

Spędzałam życie wsunięta między kartki książek. Z braku bliskości z ludźmi budowałam więzi z papierowymi postaciami. Przeżyłam miłość i stratę z powieści historycznych, doświadczyłam dojrzewania przez analogię. Mój świat jest utkaną ze słów pajęczyną, splatającą kończyny, kości i ścięgna, myśli i obrazy. Jestem istotą złożoną z liter, postacią stworzoną przez zdania, wytworem wyobraźni, fikcją.

 

Jednak nie tylko ona była tutaj ważna. Przez książkę przewija się szereg różnych postaci. Oczywiście największą uwagę zwraca Adam i Warner. Jedyni, których dotyk Juli nie zabija. Nie jest to typowy trójkąt miłosny. Julia jest pewna kogo wybierze. Jednak nie można tego elementu wykluczyć całkowicie. Zobaczymy co będzie się działo w następnych częściach. Jestem tego bardzo ciekawa.

 

Dotyk Juli to niebywała opowieść, napisana językiem prostym. Pokazuje nam świat, w którym kiedyś możemy żyć. Zakażone powietrze, woda, brak żywności, zwierząt, roślin. Przy naszym stylu życia świat przedstawiony przez Tahereh Mafi jest niestety jak najbardziej realny. Więc czytając może warto byłoby zwrócić także na ten aspekt powieści?

Trafny wybór na weekend:)

John Green - Szukając Alaski

 

 

Przeżyliście już swoje „Wielkie Być Może”? - Miles bohater książki właśnie przeżywa swoje.

 

Miles Halter stoi u progu dorosłości. Zaczyna naukę w szkole z internatem w Culver Creek. Nie oczekuje specjalnych zmian. Jednak jego współlokatorem jest Pułkownik dzięki, któremu poznaje Alaske. Dziewczynę, która pomaga mu w odkrywaniu Wielkiego Być Może. Razem z nią, Larą, Takumim i Pułkownikiem odkrywa świat taki jak go nie znał. Zaczyna dostrzegać nowe, zupełnie mu nieznane rzeczy i zastanawiać się nad swoim dotychczasowym życiem.
 
„Gdyby ludzie byli deszczem, to ja byłbym mżawką, a ona huraganową ulewą „ 
 
Książka jest moim kolejnym – i mam nadzieję nie ostatnim – spotkaniem z Johnem Greene'm, którego większość kojarzy jako tego co napisał „Gwiazd Naszych Wina”. Jednak debiut autora nie jest pod żadnym względem gorszy od wyżej wspomnianej książki. Ja nawet stwierdziłabym, że wręcz przeciwnie. Dla mnie „Szukając Alaski” było nawet jeszcze lepsze.
 
„To, co wydaje się straszne, można przetrwać, ponieważ jesteśmy tak niezniszczalni, jak nam się wydaje.”
 
„Szukając Alaski” to książka wzruszająca, poruszająca i niebanalna. Podzielona jest na dwa, że tak napiszę etapy. Przed i po. Czytając zastanawiałam się do czego jest to odliczania, a właściwie przed czym. Jednak im głębiej zaczynałam zagłębiać się w lekturę książki tym bardziej zaczynałam rozumieć jaka ma być rola „Przed' i „Po”. Do czego one służą. 
 
Jeszcze na moją uwagę zasługuje to w jaki sposób autor stawia w książce pytania i zmusza nas do myślenia nad odpowiedziami. Więc zacytuje wam to, na które Miles i jego koledzy musieli odpowiedzieć: „Jak ty-właśnie ty-zamierzasz wydostać się z tego labiryntu cierpienia?”. „Zawsze istnieją odpowiedzi. Musimy tylko wykazać się dostateczną inteligencją.”
 
http://w-krainie-slow.blogspot.com/2014/10/john-green-szukajac-alaski.html